11 marca 2017

Bolek idzie w zaparte

          W mojej wieloletniej pracy w charakterze biegłego psychologa sądowego jaką wykonywałam w Polsce, bardzo często spotykałam się z tym, że jakiś podsądny stosował metodę "idę w zaparte". Jest to metoda uporczywego i konsekwentnego zaprzeczania oczywistym faktom i należy do dużej gamy tak zwanych "mechanizmów obronnych", które stosują ludzie w trudnych sytuacjach życiowych i emocjonalnych.
         W mojej pracy stosowali ją kryminaliści przebywający na obserwacji sądowo-psychiatrycznej, bo najcżęściej groziły im wysokie kary więzienia, w tym zabójcy, notoryczni złodzieje, pedofile czy innego rodzaju przestępcy. Aby uchronić się przed wyrokiem skazującym albo zasłaniali się niepamięcią z okresu popełniania czynu zabronionego prawem, albo też kategorycznie zaprzeczali rzeczywistości, twierdząc, że nie mieli z zarzucanym im przestępstwem nic wspólnego. Podobnie jak w znanym powiedzeniu - jeśli cię nawet podczas kradzieży złapią za rękę, powiedz, że to nie twoja ręka.
         Różne są mechanizmy obronne człowieka, który znalazł się w trudnej sytuacji - jedni reagują płaczem czyli wycofaniem się w infantylne sposoby radzenia sobie z emocjami, stosowane w dzieciństwie, inni konfabulują, czyli nawykowo zmyślają przeinaczając fakty, jeszcze inni stosują znany sposób ucieczki w chorobę. Metody te, których jest kilkanaście, są niejako automatyczne i mają służyć głównie zredukowaniu nieprzyjemnego napięcia, jednak często stosowane w sposób świadomy, bywają bardzo skutecznym sposobem manipulacji innymi ludźmi, najbliższym otoczeniem, a nawet całymi grupami społecznymi.
         Taką metodę  zaprzeczenia oczywistym faktom czyli "idę w zaparte" stosuje od lat były prezydent RP Lech Wałęsa, o którym znów mówi niemal cały świat. Tym razem jednak nie są to opinie zbyt pochlebne. Kiedy ostatnio podczas konferencji prasowej Instytutu Pamięci Narodowej w Polsce przedstawiono ekspertyzę grafologiczną, która udowodniła, że dokumenty znalezione w teczce "Bolka" były podpisane przez Lecha Wałęsę, informacja ta dla wielu osób okazała się nie tylko zaskakująca ale i niezwykle przykra. Ci, którzy nie chcieli dotychczas wierzyć w znane od lat doniesienia na temat "Bolka" uzyskali jednak niezbity dowód na współpracę byłego polskiego prezydenta z przestępczą organizacją, jaką była w Polsce służba bezpieczeństwa. Na dodatek była to współpraca opłacana i wykorzystywana przez Wałęsę przeciwko najbliższym współpracownikom, kolegom. Na podstawie jego osobistych zeznań byli oni prześladowani przez SB przez szereg lat.
         Czyny jakich dopuścił się Lecha Wałęsa, któremu SB nadało pseudonim "Bolek", zmieniają jego obraz w oczach narodu. Dla jednych Wałęsa zawsze był i zawsze pozostanie bohaterem, dla innych, którzy wierzyli w jego wysokie morale, a którzy zawiedli się, postać ta, będzie tylko pewnym, niezbyt chlubnym epizodem w trudnej historii Polski.  Pisałam o tym stosunkowo niedawno w artykule "Kim był dla nas Lech Wałęsa".
         Lech Wałęsa tradycyjnie wszystkiemu zaprzecza, czyli "idzie w zaparte". Można i tak, tylko czy przystoi to bohaterowi? Czy może sam uwierzył w swoją niewinność i wysokie morale połączone z noszeniem w klapie marynarki wizerunku Matki Boskiej? Czy stojąc przed lustrem patrzy sobie śmiało w oczy i czy ma spokojne sny? Nie wiadomo. Widomo jednak, że pytany o okres współpracy z SB od lat zmienia wersje, kręci i zaprzecza. Grozi, obraża, wyśmiewa, ale też, co ważniejsze nadal współpracuje poszukując poklasku dla swoich działań wśród postkomunistów, oficerów bezpieki i wojska. To oni obecnie najgłośniej występują w jego obronie. Podobnie jak niektórzy twórcy "Okrągłego stołu", którzy twierdzą, że dawno wiedzieli o współpracy Wałęsy z SB, ale ujawnienie tego mogłoby utrudnić transformację w Polsce. Takie wypowidzi można  obejrzeć w programie telewizyjnym "Minęła dwudziesta" z dnia 31stycznia br. Do obrony Wałęsy włączył się też oczywiście KOD, którego członkowie w dniu 27 stycznia we Wrocławiu agresywnie wymachiwali pięściami w kierunku kamerzystów i obelgami obrzucali przeciwników Wałęsy.
         Jednak najbardziej bulwersuje wypowiedź opozycji, w tym Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru. Decyzję IPN-u w sprawie współpacy Wałęsy z SB, z której jednoznacznie wynika, że Lech Wałęsa własnoręcznie podpisał zobowiązanie do współpracy i kwitował odbiór za to pieniędzy, obaj ci panowie uważają za niszczenie historii. Nie tylko, bo bez żadnych zahamowań domagają się zlikwidowania Instytutu Pamięci Narodowej i zopowiadają kary dla tych, którzy obecnie ujawniają bezsporne historyczne fakty.
             "Kapuś, kłamca, tchórz" - tak określają L.Wałęsę pseudonim "Bolek" ludzie przez niego skrzywdzeni, także ci, którzy czekali wiele miesięcy i lat na ujawnienie historycznej prawdy. Niektórzy jeszcze niedawno, kiedy fakt współpracy Wałęsy z SB był znany, ale nie do końca udowodniony, uważali że może gdyby się przyznał, mogliby mu wybaczyść. Wspomina o tym bloger "Jazgdyni" na portalu www.niezależna.pl w tekście "Gdyby tylko przeprosił..." Autor testu pisze tam ..."I teraz, gdyby przeprosił, to co? Padlibyśmy sobie w ramiona, może zapłakali i wybaczylibyśmy kanalii, że on nas w końcu przeprasza?..."
         Teraz, kiedy Wałęsa nadal kłamie i nadal idzie w zaparte, ludzie rezygnują z wybaczenia mu faku, że przez lata oszukiwał i oszukuje naród. Że był donosicielem, szpiclem na usługach służb, który jeszcze nie tak dawno mówił, że należy spałować członków Solidarności, że trzeba terytorialnie połączyć Polskę z Niemcami i że działacze PiS będą jeszcze wyskakiwać przez okna. Takie właśnie wypowiedzi Wałęsy najlepiej świadczą o tym, że nadal jest po tamtej stronie i że chyba już do końca życia zabraknie mu odwagi, aby stanąć w prawdzie, wykazać skruchę i poprosić o wybaczenie, co jest warunkiem tego wybaczenia.
         Może jednak.... kiedy stanie już przed Trybunałem Boskim?  


Monika Wiench

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz